Mija kolejny miesiąc, zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Wszystko zdaje się układać, powracać do stanu sprzed kilku miesięcy.. Podczas zakupów łapiesz się na tym, że na liście prezentów widnieje także imię Michał. Przez ten czas widujesz się z nim regularnie.W łazience znowu znajduje się jego szczoteczka, w szufladzie jest trochę jego ubrań. Nie przeszkadza ci to, sama tego chciałaś. Powoli odbudowujecie swoje relacje, a przynajmniej się staracie. Przeraża cię to, że wciąż nie potrafisz mu zaufać. Siłą powstrzymujesz się, by nie sprawdzać jego telefonu, świrujesz gdy nie wraca do domu na czas. Znosi to cierpliwie. Chyba ma wrażenie, że na to zasłużył. Ty doskonale zdajesz sobie sprawę, że to chore i tak nie może wyglądać wasz związek. Łukasz nie pochwala tego, co robisz. Ze słowami, że wylejesz jeszcze wiele łez ,grzecznie usuwa się w cień, dobrowolnie redukując się do roli przyjaciela. Wybaczył ci tamte słowa i nie pozwolił by wasz kontakt się urwał, z rozbrajającym uśmiechem przyznając, że on także potrzebuje przyjaciółki.
Wchodzisz do kuchni, gdzie zastajesz Michała gotującego lasagne. Pięknie pachnie i nie możesz się doczekać otrzymania swojego kawałka. Nim jednak włożysz do ust pierwszy widelec, zrywasz się z krzesła i pędzisz do łazienki, by zwrócić dzisiejsze śniadanie. Który to już raz z kolei? Po powrocie do kuchni widzisz, że Michał bacznie ci się przygląda. Nic jednak nie mówi, a ty nie chcesz przyznać, że myśl, która właśnie przebiegła ci przez umysł może być jak najbardziej trafna.
Po powrocie od lekarza nie masz już wątpliwości. Jesteś w ciąży i pewnie ucieszyłby cię ten fakt, gdyby nie jeden znaczący szczegół. Krążysz niespokojnie po pokoju, czekając aż Michał wróci z treningu. Gdy całuje cię na powitanie dostajesz palpitacji serca.
-Michał... - Głos ci drży. - Jestem w ciąży.- Dukasz w końcu.
W pierwszym odruchu ma ochotę porwać cię w ramiona i rzucić coś w stylu: „Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę.” Gdy jednak widzi łzy spływające po twojej twarzy, pochmurnieje nieco, nie wiedząc co począć.
- Nie cieszysz się?- Pyta w końcu przerywając ciszę. Z twojej piersi wydobywa się cichy szloch.
- To może nie być twoje dziecko. - Mówisz cicho i boisz się na niego spojrzeć. Ból malujący się na jego twarzy sprawia, że ściska cię w dołku. Wiesz jednak, że nie mogłaś tego przed nim ukrywać. Nie jesteś taka jak on, nie wodzisz za nos, nie oszukujesz. Zgarnia z wieszaka kurtkę i wybiega, trzaskając drzwiami. Modlisz się, by nie wpadł na pomysł konfrontacji z Łukaszem. Nawet ty nie jesteś na nią gotowa. Nic sobie przecież nie obiecywaliście. Nie jesteś pewna, czy powinnaś mu wyznać prawdę, czy chcesz go do siebie przywiązać, a to niewątpliwie stanie się, gdy wyznasz, że być może nosisz pod sercem jego dziecko.
Sama nie wieszczego chcesz i przeraża cię konieczność podjęcia jakiejś decyzji. Każda będzie opłakana w skutkach.
Muzyka
W pośpiechu wrzucasz swoje rzeczy do walizek. Nie możesz tu dłużej zostać.Nie możesz swoim niezdecydowaniem rujnować życia im i sobie. Masz wrażenie, że mieszkają w tobie dwie różne osoby i każda chce czegoś zupełnie innego. Z jednej strony jesteś zakochana w Michale z twoich wspomnień, z drugiej coraz bardziej podoba ci się Łukasz z twoich wyobrażeń. I jeden i drugi jest tak samo prawdziwy jak twoja chęć wyjazdu. Wiesz jednak, że to jedyne co w tej chwili możesz zrobić. Musisz odpocząć, odciąć się od tego wszystkiego, ogarnąć uczucia i w końcu zdecydować co dalej zrobisz.
Czujesz, że zbiera ci się na płacz. Nie chcesz utracić ani jednego, ani drugiego i to jest najbardziej przerażające. O wiele łatwiej jest dryfować bez zobowiązań. Ale już za późno.
Boże, ale to zaplątałaś. Do diabła, jeśli nie chcesz oszaleć, to lepiej, żebyś sama zakończyła tę sprawę, nim ktoś cię uprzedzi. Właśnie to robisz. Nie chcesz wiedzieć kto jest ojcem dziecka, które nosisz pod sercem.
Zdawało ci się, że wiesz co robisz. Po raz kolejny uwierzyłaś, ze masz kontrolę nad swoim życiem, a ono po raz kolejny z dziką satysfakcją uświadamia ci, że tak naprawdę jesteś tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze kogoś, kto posiada w swoich dłoniach moc, o jakiej ci się nawet nie śniło.
Nie wiesz co robić. Nie wiesz gdzie szukać odpowiedzi. Czy takie istnieją? Wzdychając ciężko, przysiadasz na moment na wciąż niepościelonym łózko. Fala gorąca zalewa twe ciało, gdy przypominasz sobie, co w nim robiłaś jeszcze kilka godzin temu. Przecierasz nadgarstkiem swe czoło, zupełnie jakbyś chciała pozbyć się z głowy natrętnych myśli. Otrząsasz się i wracasz do pakowania. Nie masz prawa tutaj zostać. Ze wszystkich ścian napierają na ciebie wspomnienia, wymuszając na tobie podjecie decyzji takiej, a nie innej, budząc w tobie wyrzuty sumienia. Zawiodłaś. Na całej linii. Poległaś. Myślałaś, że zdołasz posklejać coś, co zdawało się mieć tylko jedna, co prawda głęboka, ale osamotnioną rysę. W rzeczywistości to już dawno rozpadło się na milion małych kawałków, a los w końcu ośmielił ci się to uświadomić.
Tata zapewne wiedziałby co robić, myślisz. Powiedziałby coś stylu: "Gdybyś naprawdę kochała Michała - nie przespałabyś się z Łukaszem. A gdybyś zaś naprawdę pragnęła Łukasza - nie miałabyś w tej chwili tak wielkiego dylematu." Gdyby to było takie proste. Krzywisz się i bezwiednie przykładasz dłoń do jeszcze płaskiego brzucha. Postępujesz egoistycznie. Pozbawiasz te niewinną istotkę ojca, osoby, która dla ciebie była najważniejsza w życiu. Na razie tak jednak musi być. Może kiedyś dojrzejesz do zmiany decyzji.
W pośpiechu opuszczasz mieszkanie z przeczuciem, że już nigdy tam nie wrócisz.
Nie wiesz jakim cudem dostajesz się na lotnisko. Po prostu w jednej sekundzie opuszczasz mieszkanie, a w drugiej już wysiadasz pod terminalem z łódzkiej taksówki. Karuzela wspomnień, jaka cię właśnie pochłonęła, zdaje się nie mieć końca.
- Dokąd? Halo proszę pani! - Zniecierpliwiona pracownica lotniska uświadamia ci, że tak naprawdę nie masz gdzie się udać.
Przecząco kręcisz głową i oddalasz się od kasy biletowej.
Zastanawiasz się, co tu właściwie robisz. Czy masz nadzieje, że nagle ktoś dopadnie cie przy odprawie i opadając na kolana, będzie błagał byś nie wyjeżdżała? Zycie to przecież nie komedia romantyczna i doskonale o tym wiesz. Mimo to wciąż się łudzisz, że nagle stanie się coś, co odmieni twoje, zdaje się już dawno napisane, zakończenie. Nic takiego się nie dzieje, bo w końcu i ty nawet nie docierasz do bramek.
Opadasz na jedno z niewygodnych krzesełek w poczekalni, przyciągasz do siebie kolana i opierasz na nich głowę. Nie wiesz ile tak siedzisz, gdy słyszysz ciche chrząkanie. Zdezorientowana unosisz głowę i pierwsze, co widzisz, to ekran telefonu i migające na nim "Istnieje 50% szans na to, ze zapłodniłeś moja narzeczoną. Gratuluję!". W rzeczywistości to nie telefon miga, a tylko ciebie właśnie dopadły zawroty głowy. To jak bezceremonialna była treść tej wiadomości,sprawiło zaś, że twoje ciało pokryła gęsia skorka. Nieśmiało unosisz swe oczy jeszcze wyżej, by napotkać te czekoladowe,pełne... ciepła? Cholera, wróć! Nie tak miało być. Zycie to nie film, prawda? Masz ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wcale do śmiechu ci nie jest.
-Skąd... - Słowa więzną ci w gardle.
-Twoje zamiłowanie do komplikowania sobie życia jest godne podziwu. Niestety stajesz się przewidywalna. - Paradoksalnie lekki ton jego głosu sprawia, ze w twoich oczach staja łzy. -Chodź mała. Jakoś to wszystko ogarniemy. Wspólnie, bo ja od problemów nie uciekam.
- A jeśli to nie będzie twoje dziecko? - Musisz o to zapytać, po prostu musisz mieć pewność, że nagle nie zostaniesz z niczym.
- To będę cudownym wujkiem. - Przyciąga cię do siebie i całuje w czoło. Bezwiednie się temu poddajesz.
Nie tak miało być. Miałaś być szczęśliwa z Michałem, urodzić jego dzieci i to jemu być wierna do końca życia. Ale popełnił błąd. Jedna zła decyzja i lawina konsekwencji. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny prawda? Na niewiele rzeczy mamy wpływ. Spójrz, chciałaś kierować swoim życiem na własną rękę; widzisz co z tego wyszło?
Chciałaś od życia więcej, a jedyne co otrzymałaś to uczucie, że niewidzialna ręka przeznaczenia przemeblowuje scenerię twojego życia. Kiedy kurtyna podniesie cię znów, czeka cię niespodzianka. Nie ufasz losowi na tyle, by wierzyć w ciemno, że następny akt tego spektaklu ci się spodoba, ale jesteś przykuta do widowni. Zresztą nie masz dokąd iść.
Chodzi o to, że wierzysz w istnienie ręki, która nas prowadzi. Tyle, że nie zawsze jest ona dla nas łagodna. Albo może nie wydawać się w danej chwili sprawiedliwa. Ale starasz się jej ufać. Gdy masz kryzys, starasz się po prostu... cholera wydaje ci się, że należy jej ufać. Bo pod koniec dnia, co można więcej zrobić? Możesz jedynie próbować wybierać i planować. Reszta... jest w rękach kogoś innego. To, gdzie się znajdujemy, kogo znamy, co zdarza się osobom, które kochamy, jakie skutki będą miały nasze działania. Nie mamy co do tego za wiele do powiedzenia. Przekonujesz się o tym na każdym kroku.
Wiesz, co jest naprawdę kiczowate? Szczęśliwe zakończenia. Poważnie. Takie, jak wtedy, kiedy oglądasz film i jakaś odważna, zdeterminowana dziewczyna w końcu uwodzi głównego bohatera. I tak od dwóch godzin wiesz, że go zdobędzie. Masz ochotę wydrapać jej oczy. Prawdziwe życie jest potwornie zakręcone i skomplikowane. Nie ma żadnego zakończenia.
I ty doskonale wiesz o tym, że to jeszcze nie koniec. Ale na chwilę obecną jest tak, a nie inaczej, bo nie masz na nic ochoty. Ochoty na życie nie masz także. Przynosi ci zawód po zawodzie, nic więcej. Może kiedyś coś się zmieni, ale nie dziś, bo strach wiąże ci gardło i zdajesz się być jedynie okruchem siebie sprzed kilku lat. Może się kiedyś poskładasz, ale nie dokonasz tego sama. Jesteś żałosna i wybuchasz pełnym goryczy śmiechem w chwili, gdy to do ciebie dociera.
-Dlaczego? - Pytasz, gdy zeszło już z ciebie całe napięcie.
- Przyjaźń do czegoś zobowiązuje.
Wchodzisz do kuchni, gdzie zastajesz Michała gotującego lasagne. Pięknie pachnie i nie możesz się doczekać otrzymania swojego kawałka. Nim jednak włożysz do ust pierwszy widelec, zrywasz się z krzesła i pędzisz do łazienki, by zwrócić dzisiejsze śniadanie. Który to już raz z kolei? Po powrocie do kuchni widzisz, że Michał bacznie ci się przygląda. Nic jednak nie mówi, a ty nie chcesz przyznać, że myśl, która właśnie przebiegła ci przez umysł może być jak najbardziej trafna.
Po powrocie od lekarza nie masz już wątpliwości. Jesteś w ciąży i pewnie ucieszyłby cię ten fakt, gdyby nie jeden znaczący szczegół. Krążysz niespokojnie po pokoju, czekając aż Michał wróci z treningu. Gdy całuje cię na powitanie dostajesz palpitacji serca.
-Michał... - Głos ci drży. - Jestem w ciąży.- Dukasz w końcu.
W pierwszym odruchu ma ochotę porwać cię w ramiona i rzucić coś w stylu: „Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę.” Gdy jednak widzi łzy spływające po twojej twarzy, pochmurnieje nieco, nie wiedząc co począć.
- Nie cieszysz się?- Pyta w końcu przerywając ciszę. Z twojej piersi wydobywa się cichy szloch.
- To może nie być twoje dziecko. - Mówisz cicho i boisz się na niego spojrzeć. Ból malujący się na jego twarzy sprawia, że ściska cię w dołku. Wiesz jednak, że nie mogłaś tego przed nim ukrywać. Nie jesteś taka jak on, nie wodzisz za nos, nie oszukujesz. Zgarnia z wieszaka kurtkę i wybiega, trzaskając drzwiami. Modlisz się, by nie wpadł na pomysł konfrontacji z Łukaszem. Nawet ty nie jesteś na nią gotowa. Nic sobie przecież nie obiecywaliście. Nie jesteś pewna, czy powinnaś mu wyznać prawdę, czy chcesz go do siebie przywiązać, a to niewątpliwie stanie się, gdy wyznasz, że być może nosisz pod sercem jego dziecko.
Sama nie wieszczego chcesz i przeraża cię konieczność podjęcia jakiejś decyzji. Każda będzie opłakana w skutkach.
Muzyka
W pośpiechu wrzucasz swoje rzeczy do walizek. Nie możesz tu dłużej zostać.Nie możesz swoim niezdecydowaniem rujnować życia im i sobie. Masz wrażenie, że mieszkają w tobie dwie różne osoby i każda chce czegoś zupełnie innego. Z jednej strony jesteś zakochana w Michale z twoich wspomnień, z drugiej coraz bardziej podoba ci się Łukasz z twoich wyobrażeń. I jeden i drugi jest tak samo prawdziwy jak twoja chęć wyjazdu. Wiesz jednak, że to jedyne co w tej chwili możesz zrobić. Musisz odpocząć, odciąć się od tego wszystkiego, ogarnąć uczucia i w końcu zdecydować co dalej zrobisz.
Czujesz, że zbiera ci się na płacz. Nie chcesz utracić ani jednego, ani drugiego i to jest najbardziej przerażające. O wiele łatwiej jest dryfować bez zobowiązań. Ale już za późno.
Boże, ale to zaplątałaś. Do diabła, jeśli nie chcesz oszaleć, to lepiej, żebyś sama zakończyła tę sprawę, nim ktoś cię uprzedzi. Właśnie to robisz. Nie chcesz wiedzieć kto jest ojcem dziecka, które nosisz pod sercem.
Zdawało ci się, że wiesz co robisz. Po raz kolejny uwierzyłaś, ze masz kontrolę nad swoim życiem, a ono po raz kolejny z dziką satysfakcją uświadamia ci, że tak naprawdę jesteś tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze kogoś, kto posiada w swoich dłoniach moc, o jakiej ci się nawet nie śniło.
Nie wiesz co robić. Nie wiesz gdzie szukać odpowiedzi. Czy takie istnieją? Wzdychając ciężko, przysiadasz na moment na wciąż niepościelonym łózko. Fala gorąca zalewa twe ciało, gdy przypominasz sobie, co w nim robiłaś jeszcze kilka godzin temu. Przecierasz nadgarstkiem swe czoło, zupełnie jakbyś chciała pozbyć się z głowy natrętnych myśli. Otrząsasz się i wracasz do pakowania. Nie masz prawa tutaj zostać. Ze wszystkich ścian napierają na ciebie wspomnienia, wymuszając na tobie podjecie decyzji takiej, a nie innej, budząc w tobie wyrzuty sumienia. Zawiodłaś. Na całej linii. Poległaś. Myślałaś, że zdołasz posklejać coś, co zdawało się mieć tylko jedna, co prawda głęboka, ale osamotnioną rysę. W rzeczywistości to już dawno rozpadło się na milion małych kawałków, a los w końcu ośmielił ci się to uświadomić.
"A w życiu? Nie ma powrotów!
Czas przecież nigdy nie zawraca."
Tata zapewne wiedziałby co robić, myślisz. Powiedziałby coś stylu: "Gdybyś naprawdę kochała Michała - nie przespałabyś się z Łukaszem. A gdybyś zaś naprawdę pragnęła Łukasza - nie miałabyś w tej chwili tak wielkiego dylematu." Gdyby to było takie proste. Krzywisz się i bezwiednie przykładasz dłoń do jeszcze płaskiego brzucha. Postępujesz egoistycznie. Pozbawiasz te niewinną istotkę ojca, osoby, która dla ciebie była najważniejsza w życiu. Na razie tak jednak musi być. Może kiedyś dojrzejesz do zmiany decyzji.
W pośpiechu opuszczasz mieszkanie z przeczuciem, że już nigdy tam nie wrócisz.
Nie wiesz jakim cudem dostajesz się na lotnisko. Po prostu w jednej sekundzie opuszczasz mieszkanie, a w drugiej już wysiadasz pod terminalem z łódzkiej taksówki. Karuzela wspomnień, jaka cię właśnie pochłonęła, zdaje się nie mieć końca.
- Dokąd? Halo proszę pani! - Zniecierpliwiona pracownica lotniska uświadamia ci, że tak naprawdę nie masz gdzie się udać.
Przecząco kręcisz głową i oddalasz się od kasy biletowej.
Zastanawiasz się, co tu właściwie robisz. Czy masz nadzieje, że nagle ktoś dopadnie cie przy odprawie i opadając na kolana, będzie błagał byś nie wyjeżdżała? Zycie to przecież nie komedia romantyczna i doskonale o tym wiesz. Mimo to wciąż się łudzisz, że nagle stanie się coś, co odmieni twoje, zdaje się już dawno napisane, zakończenie. Nic takiego się nie dzieje, bo w końcu i ty nawet nie docierasz do bramek.
Opadasz na jedno z niewygodnych krzesełek w poczekalni, przyciągasz do siebie kolana i opierasz na nich głowę. Nie wiesz ile tak siedzisz, gdy słyszysz ciche chrząkanie. Zdezorientowana unosisz głowę i pierwsze, co widzisz, to ekran telefonu i migające na nim "Istnieje 50% szans na to, ze zapłodniłeś moja narzeczoną. Gratuluję!". W rzeczywistości to nie telefon miga, a tylko ciebie właśnie dopadły zawroty głowy. To jak bezceremonialna była treść tej wiadomości,sprawiło zaś, że twoje ciało pokryła gęsia skorka. Nieśmiało unosisz swe oczy jeszcze wyżej, by napotkać te czekoladowe,pełne... ciepła? Cholera, wróć! Nie tak miało być. Zycie to nie film, prawda? Masz ochotę wybuchnąć śmiechem, ale wcale do śmiechu ci nie jest.
-Skąd... - Słowa więzną ci w gardle.
-Twoje zamiłowanie do komplikowania sobie życia jest godne podziwu. Niestety stajesz się przewidywalna. - Paradoksalnie lekki ton jego głosu sprawia, ze w twoich oczach staja łzy. -Chodź mała. Jakoś to wszystko ogarniemy. Wspólnie, bo ja od problemów nie uciekam.
- A jeśli to nie będzie twoje dziecko? - Musisz o to zapytać, po prostu musisz mieć pewność, że nagle nie zostaniesz z niczym.
- To będę cudownym wujkiem. - Przyciąga cię do siebie i całuje w czoło. Bezwiednie się temu poddajesz.
Nie tak miało być. Miałaś być szczęśliwa z Michałem, urodzić jego dzieci i to jemu być wierna do końca życia. Ale popełnił błąd. Jedna zła decyzja i lawina konsekwencji. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny prawda? Na niewiele rzeczy mamy wpływ. Spójrz, chciałaś kierować swoim życiem na własną rękę; widzisz co z tego wyszło?
Chciałaś od życia więcej, a jedyne co otrzymałaś to uczucie, że niewidzialna ręka przeznaczenia przemeblowuje scenerię twojego życia. Kiedy kurtyna podniesie cię znów, czeka cię niespodzianka. Nie ufasz losowi na tyle, by wierzyć w ciemno, że następny akt tego spektaklu ci się spodoba, ale jesteś przykuta do widowni. Zresztą nie masz dokąd iść.
Chodzi o to, że wierzysz w istnienie ręki, która nas prowadzi. Tyle, że nie zawsze jest ona dla nas łagodna. Albo może nie wydawać się w danej chwili sprawiedliwa. Ale starasz się jej ufać. Gdy masz kryzys, starasz się po prostu... cholera wydaje ci się, że należy jej ufać. Bo pod koniec dnia, co można więcej zrobić? Możesz jedynie próbować wybierać i planować. Reszta... jest w rękach kogoś innego. To, gdzie się znajdujemy, kogo znamy, co zdarza się osobom, które kochamy, jakie skutki będą miały nasze działania. Nie mamy co do tego za wiele do powiedzenia. Przekonujesz się o tym na każdym kroku.
Wiesz, co jest naprawdę kiczowate? Szczęśliwe zakończenia. Poważnie. Takie, jak wtedy, kiedy oglądasz film i jakaś odważna, zdeterminowana dziewczyna w końcu uwodzi głównego bohatera. I tak od dwóch godzin wiesz, że go zdobędzie. Masz ochotę wydrapać jej oczy. Prawdziwe życie jest potwornie zakręcone i skomplikowane. Nie ma żadnego zakończenia.
I ty doskonale wiesz o tym, że to jeszcze nie koniec. Ale na chwilę obecną jest tak, a nie inaczej, bo nie masz na nic ochoty. Ochoty na życie nie masz także. Przynosi ci zawód po zawodzie, nic więcej. Może kiedyś coś się zmieni, ale nie dziś, bo strach wiąże ci gardło i zdajesz się być jedynie okruchem siebie sprzed kilku lat. Może się kiedyś poskładasz, ale nie dokonasz tego sama. Jesteś żałosna i wybuchasz pełnym goryczy śmiechem w chwili, gdy to do ciebie dociera.
-Dlaczego? - Pytasz, gdy zeszło już z ciebie całe napięcie.
- Przyjaźń do czegoś zobowiązuje.